logo marzena kwit

O mnie

kobieta i pieniądze

Ustawienia systemowe B. Hellinger’a są w moim życiu od 2010 roku. Najpierw pomogły mi ułożyć własne życie. Odnaleźć swoje miejsce, uporządkować moje sprawy, znaleźć własną moc, zrobić wewnętrzny porządek, odbudować równowagę w dawaniu i przyjmowaniu, odnaleźć harmonię w związku i rodzinie.

Przez 10 lat zajmowałam się ciałem i relaksem przez masaż, refleksoterapię, coaching, terapię dźwiękiem mis tybetańskich oraz TRE (uwalnianie ciała od stresu i traumy).

Osiem lat dojrzewało we mnie pragnienie prowadzenia ustawień systemowych, nie była to spontaniczna decyzja. Skończyłam kurs ustawień systemowych Apolonii Rdzanek oraz Roczną Szkołę Ustawień Systemowych Rodzin Anny Brzozowskiej.

Staję w pokorze do Losu każdej osoby, którą spotykam, w szacunku do Rodu i tego, co każdy ze sobą niesie. W służbie miłości, aby żyło się lżej i pełniej.

Poniżej dłuższa wersja:

Prawie 17 lat temu kupiłam intuicyjnie książkę Berta Hellingera „Miłość szczęśliwa”, niewiele z niej rozumiałam patrząc na rozrysowane ustawienia. Odłożyłam ją na półkę. Leżała, aż do momentu, gdy dostałam zaproszenie na grupowy warsztat ustawień systemowych.

Tydzień przed warsztatem wszystkie dzieci się rozchorowały. Na warsztat pojechał mój mąż, ja zaopiekowałam się chorymi. Czasem przed warsztatem zdarzają się trudności. Musiałam poczekać. Cierpliwość to jedna z lekcji mojego życia.

Po dwóch tygodniach pojechałam do Jolanty Leszko na moją pierwszą sesję indywidualną na figurkach, praca zrobiła na mnie duże wrażenie. Wszystko było logiczne i spójne, przecież prowadząca nie znała ani mnie, ani mojej rodziny. Wtedy zrozumienie rozświetliło moje pierwsze małżeństwo i jego rozpad.

Na warsztaty do Jolanty Leszko pojechałam jeszcze dwa razy. Potem na turnus tygodniowy, po którym układało się we mnie przez 3 miesiące.  Poznałam inną jakość życia. Większy spokój. Wszystko dookoła się ułożyło zarówno z moimi rodzicami, jak i mężem oraz dziećmi.

Zajęłam się masażem, terapią dźwiękiem mis tybetańskich, refleksoterapią, łącząc to wszystko z coachingiem. Zajrzałam też w rejony pracy z energią przez kurs bioenergoterapii i  mistrzowski poziom Reiki, co dało mi jeszcze większe zrozumienie i czucie. Miałam jednak ciągłe wrażenie, że to jest praca na skutkach, nie na przyczynach.

Pewnego dnia klientka po masażu powiedziała mi, iż czuje, że nie żyje swoim życiem, tylko kogoś innego. Poruszyło mnie to bardzo. To był moment, po którym zapragnęłam uczyć się ustawień systemowych, aby umieć pomóc też w takich przypadkach. Najpierw ukończyłam kurs u Apolonii Rdzanek, po którym byłam gotowa prowadzić sesje indywidualne. Równolegle uczyłam się i certyfikowałam z metody TRE (metody uwalniana ciała od stresu i traumy) pod okiem Joanny Wołoszczuk. Wtedy zrozumiałam, jak wiele w moim ciele jest zapisanych informacji. Obierałam się z kolejnych warstw jak cebulka i docierałam do obrazów, które można nazwać nie z tego życia.

Minął rok. Zintegrowałam. Poczułam wewnątrz siebie pewność, że ustawienia systemowe to jest to, czym chcę się zajmować.

Poszłam do Rocznej Szkoły Ustawień Rodzin Anny Brzozowskiej.

Szkoła nie była łatwa ani dla mnie, ani dla moich bliskich. I nie chodzi tu tylko o czas i zjazdy, ale o moją transformację. Poskładałam się jeszcze raz na nowo. Odzyskałam jeszcze większe zaufanie do siebie. Ukochałam wewnętrze dziecko. Puściłam kontrolę. Zobaczyłam zasoby kobiet z mojego rodu. Uszanowałam moją drogę życiową, która była kręta i zobaczyłam w tym wszystkim sens. Zobaczyłam moc, jaka płynie do mnie od rodziny. Mój wewnętrzny głos intuicji wyostrzył się jeszcze bardziej.

Po szkole życie pokazało mi kartę: SPRAWDZAM. To było doświadczenie, które pokazało mi, że nigdy nikogo nie można oceniać, bo nie wiesz, co przeżył i jaka była jego droga.

Staję teraz z pokorą i szacunkiem do Losu każdego, kto przychodzi do pracy ze mną. Pracuję metodami, które mi w życiu bardzo pomogły.

Jeśli jesteś gotowa/y na zmianę, zapraszam na sesję indywidualną lub warsztat grupowy.